ZAPISKI Z PODRÓŻY
Opowieści o motocyklowych wyprawach
najczęściej po demoludach, przeważnie z namiotem,
ale zawsze z pasją i po przygodę.
Więc może już czas wyruszyć szlakiem zaległych podróży...?
Lektury książek Marka Twaina, Wiesława Wernica czy choćby Zbigniewa Nienackiego do białości rozpalały moją chłopięcą ciekawość. Od zawsze chciałem razem z moimi bohaterami przemierzać świat, poznawać obyczaje i ludzi, nocować z nimi pod chmurką, pić coś tam z blaszanego kubka.
Bez wnikania w szczegóły wiem jedno: wszystkie podróże palcem po mapie nigdy nie opuszczały mojej głowy. A że nawet najdalsza wyprawa zaczyna się od pierwszego, małego kroku - postanowiłem te kroki stawiać. Bo jak nie teraz, to kiedy? Przecież już ani młodszy, ani silniejszy nie będę...
Nasz sąsiad - tak bliski i oczywisty, że mało kto tam był...
Zobaczyłem objuczonego rowerzystę z rosyjskimi oznaczeniami. Chciałem z nim pogadać. Ruszyłem dziarsko szeleszcząc deszczakiem. Cyklista zerwał się z ławki, chwycił rower i zaczął uciekać. Po chwili porzucił rower i uskoczył za pobliskie krzaki. Najwyraźniej uciekał przede mną.
Podszedłem do roweru. Bieda z niego aż piszczała. Ale charakter i szmat drogi było w tym czuć na kilometr...
O tym jak pełna niepewności podróż stała się wyprawą życia.
Jadąc przez leśne ostępy nieoczekiwanie wjechałem do maleńkiej wsi, gdzie obok chylących się chat stały odrapane, dwupiętrowe bloki - niektóre z wypalonymi oczodołami okien. W centrum zapuszczony park z ruiną przedszkola. No i złoty Lenin ogrodzony zardzewiałym parkanem.
Nieopodal szarzał barak robiący za sklep, a przed nim stół i ławka. Przy stole siedział poobijany człowiek, pod stołem leżało dwóch. Poza tym nikogo...
Tanie wina i słodkie dziewczęta...
Albo odwrotnie.
Krasula spokojnie przeszła kilka kroków dalej i zatrzymała się przy ładowarce. Patrzyła z ciekawością na konstrukcję, której tu wcześniej nie było. Zaczęła ją lizać. Krową szarpnęło, ładowarka zaiskrzyła i na campingu zapadła ciemność. Tylko czerwone oczko alarmu nadal mrugało.
- No to w końcu doczekamy się ciecia – powiedziałem. Ale myliłem się.
Poleć tę stronę swoim znajomym